To już nasza druga wizyta w tym mieście, za pierwszym razem pogoda nam jednak kompletnie nie dopisała i skończyło się tylko na shoppingu. Downtown jak na razie mnie nie zachwyciło. Pewnie wynika to z naszego niezorganizowania, bo nie planujemy niczego konkretnego przed wizytą w danym miejscu. Wiedziałyśmy tylko, że musimy jechać na Golden Gate Bridge, zobaczyć słynną Lombard Street (na to nie starczyło nam czasu) a kolejnego dnia pójść na najważniejszy mecz futballu amerykańskiego, w którym grała drużyna z San Francisco. Oni mają jakiegoś bzika na tym punkcie! Ja po raz pierwszy oglądałam taki mecz...na szczęście nie cały, bo trwał 5 godzin!! Generalnie nuda, co 2 minuty reklamy, ale atmosfera była fajna.
Przed wyjazdem znalazłam niedaleko mnie sklep, w którym mają polskie produkty, więc wypiłyśmy sobie polskiego Żywca, co sprawiło nam niemało uciechy :).
W klubie pozostał nam już tylko najpopularniejszy tu chyba Budweiser.
Wejście do klubu to koszt około 20 dolarów. Poza tym jeśli chce się imprezować w Downtown to trzeba być przygotowanym na "zjazd Azjatów". Jestem tolerancyjna, ale jeśli 95% ludzi w klubie to właśnie Azjaci to średnio mi się podoba. Kolejnym razem poszukamy jakiegoś secret spot poza centrum. Po godzinie zmieniłyśmy klub płacząc i płacąc za kolejne wejście. Ostatecznie wróciłyśmy do tego pierwszego i nie było nawet źle. Jak zwykle miałyśmy fajną przygodę. Podchodzi do nas 2 chłopaków, zaczynamy rozmawiać i po jakiejś chwili przedstawiamy się sobie.
Mówię: Magda jestem i jak zwykle nastąpiło zdziwienie po usłyszeniu mojego imienia, więc przyzwyczajona powtarzam jeszcze raz. On mówi: Maciek jestem....nie dowierzam. Znów słyszę imię Maciek i w tym samym czasie co Magda dowiedziałam się, że nasi nowi koledzy są z Polski! Jaka to była radość! Nie wiedziałam, że to takie miłe spotkać przypadkiem rodaków na obczyźnie. Mamy teraz kontakt, mieszkają niedaleko i pracują w mojej miejscowości, także idealnie.
Okolica Golden Gate Bridge jest cudowna. Udało nam się zobaczyć most w całej okazałości a podobno to rzadkość o tej porze roku, bo przeważnie schowany jest za mgłą. Odwiedziłyśmy też Marinę i to miejsce też mi się spodobało. Trochę jak nad naszym Bałtykiem. Pełno kawiarenek, restauracji i sklepów z pamiątkami. Dookoła mewy, molo, statki i szum wody. Mam nadzieję, że następnym razem uda nam się spędzić tam więcej czasu.